Konsekwencja w wychowaniu dziecka

0
619

 Często podczas rozmów ze znajomymi wracamy pamięcią do czasów dzieciństwa. Dochodzę do wniosku, że sposób wychowania dzieci bardzo się zmienił. Jeszcze 20-30 lat temu w wielu domach obowiązywał kult ojca, ojca wszechmogącego i wszechwiedzącego. Nie do pomyślenia było przeciwstawienie się decyzjom taty. Trwało to najczęściej do  momentu buntu dzieci w wieku nastoletnim. Czasami w sposób naturalny dochodziło do zaznaczenia przez młodego człowieka swojej odrębności, sytuacja w domu uspokajała się, ale już nigdy nie było tak samo. Niestety często dochodziło do nieporozumień, które poróżniały rodziców i dzieci na wiele lat.

Relacje między matką a dziećmi wyglądały inaczej. Mama zawsze pozawalała na więcej, broniła dziecko przed tatą, chociaż jak echo pobrzmiewa w mojej głowie powiedzenie, które chyba w każdym domu było słyszane wielokrotnie – „Poczekaj, jak się nie uspokoisz, to powiem ojcu”. Jednak uważam, że nie należy demonizować pokolenia naszych rodziców. Na pewno starali się wychować nas jak najlepiej.

Często dopiero w życiu dorosłym dochodzimy do wniosku, że to co kiedyś było dla nas karą dziś jest najlepszą lekcją, jaką mogliśmy otrzymać.

U mnie w domu pomoc rodzicom była na porządku dziennym, był podział obowiązków – ja odkurzałem, moja Siostra myła naczynia. Pamiętam, że wtedy nienawidziłem swoich „starych”, a odkurzacz, którego używałem, był wiekowy, ruski i wył jak tokarka – to nie to, co dziś;). Jako, że urodziłem się w 1978 roku, moje dzieciństwo przypadło na przełom lat  80 i 90-tych. Wtedy naprawdę było „wesoło”. W mojej pamięci zachowały się kolejki. Babcia zaklepywała mi miejsce w kolejce, potem ja dołączałem do niej, dostawałem pieniądze, kartki i robiłem zakupy. Dla młodszych małe wyjaśnienie – dlatego Babcia zajmowała mi kolejkę, bo przydział w sklepie był następujący -> np. kilo cukru  na jedną osobę. Albo nosiłem mojej siostrze kanapki, gdy stała po biały ser na sernik na święta, a bywało, że stała tak 5 godzin. Wiem że nie wszystkie dzieci były tak mobilnie wykorzystywane dla dobra ogółu rodziny, ale u mnie akurat tak było. Miałem wtedy poczucie, że jesteśmy wszyscy jedną drużyną i że gramy do jednej bramki. wychowanie-dziecka (2)

Ze zdumieniem przecierałem oczy, gdy parę razy oglądałem program TVN p.t. „Surowi Rodzice”. Nie będę opisywał, co występujące w nim dzieci wyprawiają, bo każdy może go sobie obejrzeć. Całe szczęście dla przyszłości ładu społecznego nie jest tak w każdym domu. Niedawno, podczas wizyty u mojej Siostry, byłem świadkiem rozmowy jej  i jej nastoletniego syna. Moja Siostra: „Synku, wyjmij pranie”, syn: „zaraz, Mama”, – „zaraz to będziesz jeszcze je wieszał, masz je wyjąć w tej chwili”. No i poszedł i wyjął. Niby szczegół, niby drobiazg, ale uważam, że od takich małych kroków należy przyzwyczajać dziecko do tego, że w domu pomaga każdy. Jeszcze jedna sytuacja, na jaką zwróciłem uwagę podczas odwiedzin, tym razem u mojej przyjaciółki. Jedliśmy bombonierkę, 3-letnia córeczka miała obiecane cztery czekoladki, a gdy włożyła piątą do buzi, pod presją mamy musiała ją wyjąć. Konsekwencja to podstawa. Ktoś pomyśli, że to przesada, ale uważam, że warto, żeby potem się nie okazało, że mamy dziecko, które nam nie pomoże i nie rozumie słowa „nie”. Uważam, że metoda małych kroków jest tu podstawową metodą.

Ale że świat nie jest jednolity i składa się z kontrastów – mam znajomego, co notorycznie przepija wszystko, nie zna słowa proszę ani dziękuję, ma 40 lat, a obiadki i pranie ma u rodziców. Często słyszę lament matek dzieci, które mają problem z używkami, że nic do nich nie dociera. Tu przede wszystkim pałeczkę w leczeniu ma sam uzależniony i terapeuta. Ale nie musimy przyglądać się temu bezsilnie. Jakiś czas temu byłem zszokowany oglądając materiał w jednym z programów śniadaniowych. Mianowicie kierownictwo jednego z łódzkich schronisk dla osób bezdomnych, borykając się z problemami finansowymi, wpadło na niesamowity pomysł. Za opłatą możemy spędzić dzień lub więcej jako bezdomny. Zostawiając pieniądze i karty kredytowe, wyruszamy na podbój miasta dostając jako opiekuna jednego lub dwóch prawdziwych bezdomnych. Grzebiemy po koszach, palimy pety skręcone z resztek i niedopałków papierosów, wyszukujemy jedzenie, ubrania. Zbieramy surowce wtórne, puszki, złom, czyli wszystko co można spieniężyć. Może taki zimny prysznic dałby do myślenia wszystkim tym, co nie liczą się ze swoimi rodzicami, bliskimi, są bezczelni i bezrefleksyjni.

Często jest tak, że ludzie, którzy  cierpią z powodu nałogu, są niestety bezrefleksyjni, nie myślą o tym, co się może z nimi stać, gdy zabraknie mamy i taty. Taki delikwent co nie szanuje nikogo powinien zostać wysłany na takie wczasy z bezdomnymi obywatelami.

A więc mamy i ojcowie – do działa, uważam że warto spróbować wszystkiego, co może pomóc.

 

Łóżka dla dzieci

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Wpisz swojeimię