Cyrk w którym występują wyłącznie ludzie
Kilka lat temu starsza córka zapytała mnie czy pójdziemy do cyrku. Wówczas kategorycznie zaprzeczyłam. Wytłumaczyłam, że przedstawienia, w których biorą udział tresowane zwierzęta są złe. Tygrysy, czy słonie chcą żyć na wolności, a nie w klatkach , zmuszane do nienaturalnych zachowań. Jeśli pójdziemy do cyrku, tłumaczyłam dalej, to do takiego, w którym występują wyłącznie ludzie. Nazwę Cirque du Soleil znałam wówczas tylko ze słyszenia. Wiedziałam, że występują w nim wybitni akrobaci i muzycy oraz co najważniejsze, że nie ma w nim zwierząt. Pamiętając co obiecałam córce, postanowiłam, że jeśli tylko nadarzy się okazja, zabiorę ją na występ najlepszego cyrku na świecie. Gdy pojawiły się informacje, że Cirque du Soleil przyjeżdża do Polski niecierpliwie czekałam na sprzedaż biletów . I udało się…
Cirque du Soleil
21 kwietnia, Gdańsk , godz. 19:00. Już od momentu gdy usiedliśmy na swoich miejscach czuło się niezwykłą atmosferę. Na środku sceny znajdowało się tytułowe Ovo (Jajo), które niezwykle intrygowało widzów. Trudno było od niego oderwać wzrok. Do tego realistyczne odgłosy owadów w tle, powoli wprowadzały nas wszystkich w mikrokosmos. W pewnym momencie, jeszcze przed faktycznym rozpoczęciem show, zaczęli pojawiać się artyści w strojach pszczelarzy , komarów i innych owadów. Poruszali się wśród publiczności wzbudzając tym samym zainteresowanie widowni. Zostaliśmy wciągnięci w bardzo przyjemną grę, która ewidentnie spodobała się zarówno dzieciom, jak i dorosłym. Gdy nagle pojawił się kobiecy głos informujący by dla bezpieczeństwa artystów wyłączyć dźwięk i lampy błyskowe w telefonach oraz nie opuszczać swoich miejsc, wszyscy zdaliśmy sobie sprawę , że bierzemy udział w niebezpiecznym widowisku. Już podczas pierwszych akrobacji pojawił się dreszczyk towarzyszący aż do ostatniej minuty. Czym innym jest oglądanie akrobatów w telewizji, a czym innym obserwowanie ich drżących, napiętych z wysiłku mięśni i oczu pełnych bezgranicznego zaufania do partnera.
Artyści CirqueduSoleil wykonują akrobacje, które wydają się wręcz niemożliwe do wykonania dla człowieka. To niczym odkrywanie granic ludzkich możliwości. Jednym z najbardziej znanych występów jest„ Rosyjska Kolebka” , podczas której grupa skarabeuszy szybuje z dwóch krańców sceny do samego środka, pokonując za każdym razem dystans 6 metrów. Towarzyszące emocje są po prostu nie do opisania. Tym bardziej, że przedstawienie wzbogacone jest potęgującą napięcie muzyką. Fakt, że jest grana i śpiewana na żywo dodatkowo wzmacnia poczucie, że oto tu i teraz jesteśmy świadkami tego niezwykłego widowiska. Dobrze, że przewidziano przerwę w połowie spektaklu, bo myślę, że większość widzów nie wytrzymałaby tak silnego napięcia trwającego prawie 2 godziny.
Sam zamysł przedstawienia jest niezwykle ciekawy. Oddaje wielokolorowy świat owadów pełzających, latających, walczących ze sobą i kochających się. Występy akrobatów przeplatane są klaunadą łączącą się w historię o miłości dziwacznego insekta do biedronki. W centrum tego ekosystemu pojawia się jajo stanowiące zagadkę dla wszystkich stworzeń. Budujące atmosferę tajemniczości i wzbudzające ciekawość.
Niezwykle utalentowani akrobaci
Jednak największą wartością „Ovo” są niezwykle utalentowani akrobaci. W pierwszej części niezwykle widowiskowa okazała się żonglerka stopami w wykonaniu szóstki niezwykle zsynchronizowanych artystów z Chin. Obserwujemy pracowite mróweczki, które zgrabnie przerzucają kolby kukurydzy i kawałki kiwi, a nawet siebie nawzajem! A to wszystko jedynie przy użyciu stóp. Jednak to powietrzne ewolucje Cathrine Audy i Alexisa Trudela zaparły widzom dech w piersiach. Para trzymająca się jedynie pasów zawieszonych pod sufitem wykonywała akrobacje kilka metrów nad ziemią bez asekuracji. W drugiej części natomiast występ jedenastu akrobatów „fruwających” 10 metrów nad sceną przy użyciu trampoliny z zatrzymaniem na pionowej ścianie i niezliczoną ilością salt w między czasie , okazał się idealnym numerem finałowym. Na wyróżnienie zasługują również twórcy niesamowitych strojów, scenografii i rekwizytów tego widowiska. Ich dbałość o najmniejszy szczegół i niezwykła wyobraźnia stworzyły małe arcydzieła sztuki, które podkreślają niezwykły charakter przedstawienia. Trzeba tu podkreślić, że kostiumy i dekoracja nie są wiernym odzwierciedleniem świata owadów, a raczej efektem niezwykłej wyobraźni zainspirowanej mikrokosmosem.
Cyrk nie potrzebuje tresowanych zwierząt by przyciągnąć widownię
„Ovo” to ogromne przedsięwzięcie złożone z 50 artystów z 14 państw na scenie i tyle samo osób za kulisami. Trzeba przyznać , że reżyserce i choreografce Deborze Colker udało się stworzyć widowisko doskonałe w każdym calu. Będące dowodem na to, że cyrk nie potrzebuje tresowanych zwierząt by przyciągnąć widownię.Mnie, jako rodzicowi , mnóstwo radości sprawił fakt, że wreszcie miałam możliwość pokazania dzieciom jak wyglądają przedstawienia cyrkowe, bez udziału zwierząt, za to z wybitnymi artystami dzielącymi się swoim talentem. Na koniec dodam, że zarówno my, dorośli, jak i dzieci (5 i 9 lat) daliśmy się w pełni wciągnąć w niezwykłą podróż do świata Cirque du Soleil. Z niecierpliwością czekamy na ich ponowny przyjazd do Polski.