Wierzyć w te potwory czy nie? Jeśli uwierzymy, na pewno będziemy się ich bać. Przecież potwory są straszne! Jeśli nie damy wiary opowieściom o monstrach czających się za szafą, będziemy żyć bez lęku. Tylko czy nie będzie nam nudno?
Książka Anny Onichimowskiej prezentuje właśnie „potwory” z dziecięcej wyobraźni. Bo tak naprawdę ( chyba się ze mną zgodzicie ) tylko dzieci potrafią obłaskawić wszystko to, co dla nas, dorosłych wydaje się przerażające. Niestety z wiekiem ta przydatna umiejętność, wynikająca zapewne z ciekawości świata, odchodzi w zapomnienie i przestajemy wierzyć w smoki, wróżki czy krasnoludki.
Książka DOBRY POTWÓR NIE JEST ZŁY jest zbiorem dwunastu opowiadań. W każdym pojawiają się istoty nie z tego świata. Każde uczy, że rzeczywistość, która nas otacza, ma jeszcze drugie dno. Ale widzą je tylko dzieci.
Już pierwszy tekst – ODWIEDZINY, wprowadza nas w świat bajkowych postaci. Dziewczynka, narratorka opowiadania, choruje i leży w łóżku. Pewnego dnia, zupełnie znikąd, pojawia się w nim prawdziwy KRASNOLUDEK. Też jest chory, ma katar. Chce tylko zostać na chwilę, wygrzać się w łóżeczku i nie być samotnym krasnoludkiem. Wiecie, że samotność najbardziej dokucza w chorobie… Rozmowa z niespodziewanym gościem też przynosi wiele niespodzianek. Dziewczynka dowiaduje się, że w świecie jej gościa, małym krasnoludkom czyta się bajki o… dziewczynkach. Podczas rozmowy bohaterowie obalają stereotypy dotyczące swoich własnych światów. Krasnale na przykład maja TV (czterdzieści sześć kanałów!), a dziewczynki niekoniecznie mieszkają w chatkach krytych słomą. Ciekawa jest reakcja dorosłych. Tato biegnie po telewizję – przydałoby się trochę sławy. Mama pomaga robić zdjęcia. W rezultacie medialny szum spalił na panewce, bo krasnoludek wrócił do siebie nie licząc się zupełnie z tym, że zawstydzi nadętych dorosłych.
Takie są właśnie opowiadania z tego zbiorku. Autorka spogląda na nasz świat także z pozycji zwierzęcych narratorów. Jednym z nich jest KOT. Najbardziej lubi leżeć na trawce, wyciągać pyszczek do słońca… Życie wydaje się wtedy takie piękne. Niestety nie wtedy, gdy pojawia się RUDY. Wciąga KOTA w poszukiwania pewnej koteczki. Za jej znalezienie została wyznaczona nagroda. Co tu dużo gadać. KOT odnajduje uciekinierkę i dowiaduje się, jakie są jej marzenia. Chciałaby biegać po łące, polować, mieć dużo małych kotków, których nikt by jej nie zabierał i przede wszystkim nie chce być sama… A takie życie zaofiarowali jej ludzie. Trochę wstyd prawda?
I o to chodzi. Opowiadania Onichimowskiej zmuszają małych czytelników do myślenia. Pokazują, co tak naprawdę w życiu jest ważne. Tak, jak historia dziewczynki, która bardzo chciała zrobić swojej mamie wspaniały prezent na imieniny. Traktowała to zadanie bardzo poważnie, gdyż mama miała tylko ją, a ona tylko mamę. Tatuś zmarł, rodzeństwa nie było.
W domu żyło się skromnie, ale dziewczynka miała wielkie serce i ogromną ciekawość świata. Wśród rówieśniczek nie znajduje jednak zrozumienia. Sąsiadka ironizuje, ze nasza bohaterka nie ma tatusia, że posiadanie jednej lalki to wstyd, a komputer mają przecież wszyscy… Ale, ale! Dziewczynka dowiaduje się w końcu, co chciałaby dostać mama i wyrusza w poszukiwaniu gwiazdki z nieba, dziurki z obwarzanka i kafelka z pieca. W drodze towarzyszy jej natura- ptaki, stara grusza. To dzięki nim realizuje swe zamierzenia…
Naprawdę warto postawić na półce naszej domowej biblioteczki tę książkę. Gorąco polecam.