Całe wakacje opowiadałam mojej 3 letniej córeczce, że przedszkole to sama zabawa i radość. Że pozna tam nowe koleżanki, będzie się z nimi bawić, razem śpiewać i rysować. Córka była wniebowzięta! Na naszym placu zabaw lubi bawić się z dziećmi, więc byłam pewna, że bez problemu zaadoptuje się w przedszkolu.
Pierwszego dnia Zuza z chęcią się ubrała, zapakowała swoja ulubioną lalę i ruszyłyśmy. Ponieważ przedszkole znajduje się tuż za naszym blokiem – poszyłyśmy spacerkiem.
I niestety rzeczywistość okazała się inna – po otworzeniu drzwi do sali, zamiast bawiących się dzieci, Zuza ujrzała i usłyszała gromadę głośno płaczących dzieciaków. Jedne wręcz zawodziły, inne cicho szlochały i tylko kilkoro dzieci po cichu bawiło się na dywanie.
„Mamo, kłamałaś! Tu miało być tak fajnie!” – Zuza zarzuciła mi to i przyznam szczerze, że miała trochę racji. Oczywiście nie chciała zostać, ale Pani szybko mi ją odebrała i kazała wyjść. Ponoć dla dobra dziecka rozstania mają być krótkie.
Odebrałam ją po 4 godzinach. Była blada i zrezygnowana. Pani powiedziała, że nie płakała lecz nie chciała się z nikim bawić. Pod koniec pierwszego tygodnia jeszcze kilkoro dzieci popłakiwało. Od opiekunki usłyszałam, że Zuza nie chce nic jeść, bawi się sama, nie nawiązuje kontaktu wzrokowego i praktycznie cały czas mnie wyczekuje. A w domu? Zaczęła się moczyć w nocy i spała tylko ze mną w łóżku. Gdy z nią rozmawiałam mówiła, że jest fajnie w przedszkolu. I nic więcej. Straciła cały zapał jaki miała przed rozpoczęciem. Ponieważ byłam w takiej sytuacji, że mogłam zostać z nią w domu – wypisałam ją z przedszkola z postanowieniem, że spróbujemy za rok.
O przedszkolu przez pół roku nie rozmawiałyśmy. Potem, co jakiś czas, zaczęłam wspominać o nim. Córka nie podejmowała tematu, robiła się tylko smutna.
Naprawdę nie zdawałam sobie sprawy jak dużą traumę przeżyło moje dziecko. Nam, dorosłym wydaje się, że to nic takiego – popłacze tydzień czy dwa i się przyzwyczai. Ale moje dziecko nie płakało – i tu był problem. Zuza bardzo chciała tam iść. Wizja, którą jej przedstawiłam mówiła o wesołym miejscu pełnym szczęśliwych dzieci i zabawek. Teraz wiem, że to był błąd. Nie można dziecku tylko „różowo” przedstawiać przedszkola. Trzeba powiedzieć, że na początku niektóre dzieci mogą być smutne i płakać i nie będą chciały się bawić. Niech dziecko wie, że nowe doznania niektórych przerażają ale to mija i potem wszystko jest ok. Chciałam dobrze, ale po prawdzie okłamałam Zuzę.
Z nowym rokiem szkolnym postanowiłam, że zaprowadzę ją po pierwszym tygodniu, gdy największe „płaczki” uspokoją się. Nie mogę po raz drugi wprowadzić jej do płaczącej sali, nawet jeśli o tym rozmawiałyśmy. Powiedziałam Pani w przedszkolu, że Zuza zacznie od drugiego tygodnia. Nie było z tym problemu.
I wyobraźcie sobie, że to zadziałało! Gdy przyszłyśmy do przedszkola większość dzieci już nie płakała. Córcia niepewnie ale z ciekawością została. Gdy przyszłam ją odebrać, powiedziała: „Mamo, nawet było fajnie. Jutro wezmę dwie lale”. Udało się! Wiadomo, parę razy miała jeszcze kryzys ( a to jedzenie nie dobre, a to chłopiec brzydko do niej powiedział) ale przyjęła się i na dzień dzisiejszy uwielbia to miejsce. Do tego stopnia, że każe siebie odbierać jako ostatnią.
Także moja rada dla wszystkich rodziców przedszkolaków: NIE OKŁAMUJCIE SWOICH DZIECI. Mówcie, że przedszkole jest super, ale na początku czasem dzieci płaczą. Tłumaczcie im dlaczego one to naprawdę zrozumieją. I dzięki temu dziecko łatwiej przystosuje sią do nowego miejsca.
Lidia z Siemianowic
mama przedszkolaka
A ja uważam, że jeśli nie musisz posyłać dzieciaka do przedszkola to niech zostanie w domu. Jak już zacznie się chodzienie do przedszkola czy szkoły to juz przez całe życie kierat.