Współczesna telewizja stara się wszelkimi sposobami zachęcić do spędzania wolnego czasu przed szklanym ekranem. Rynek medialny w Polsce po 1998 roku rozwinął się bardzo szybko, stacje telewizyjne na potęgę produkują seriale własnych pomysłów lub kupują już gotowe formaty. Po sprawdzeniu słupków oglądalności, gdy te idą w górę, dokupowane są nowe transze i leci sezon za sezonem, interes się kręci i wszyscy są zadowoleni;).
Obok seriali, kolejną żyłą złota są tzw. programy reality-show lub talk-show. Od pierwszej edycji Big Brother’a telewizja na zawsze zmieniła swoje oblicze – rozpoczął się cyrk, który trwa do dziś. W programach tego typu bohaterowie tańczą, śpiewają, podskakują, recytują, rozśmieszają. „A w łazience zamiast wody Golden Shower dla ochłody. Ta, co przyjechała w fiacie, lubi klocka mieć na klacie.” – tak w utworze „Chłopcy i dziewczęta” Jędrzej Kodymowski z zespołu Apteka opisuje zabawę na prywatce. Autor tego tekstu opisuje niszową formę balangi. Ale jeśli telewizyjny biznes będzie się rozwijał w taki sposób jak dotychczas, tego typu balety już niedługo zobaczymy w telewizji śniadaniowej.
Od mniej więcej dwóch lat rekordy popularności biją programy paradokumentalne. Należą do nich np. „Dlaczego ja” i „Ukryta prawda”. Wiele razy zastanawiałem się dlaczego tego typu seriale mają tak dużą oglądalność. Dotychczas telewizja pokazywała nam świat najczęściej wyidealizowany. On zawsze bardzo się podoba, ale trudno się do niego odnieść, a gdy już porównujemy do niego nasz świat, to niestety wypadamy raczej blado. Seriale paradokumentalne zaspokajają naszą ludzką ciekawość. Oglądając je, w pewien sposób zaglądamy ludziom do ich prywatnego życia. Zaspokajają one także ludzką potrzebę plotkowania. Bohaterowie tych seriali są zwykle bardzo podobni do nas, albo, jeszcze lepiej, są gorsi od nas, wtedy my czujemy się lepsi niż jesteśmy. Dodatkowo programy te oferują nam odrobinę sensacji, skandalu obyczajowego. Możemy komuś współczuć albo z kogoś się śmiać i jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że nie sprawimy nikomu przykrości, nie zostaniemy posądzeni o to, że obrabiamy komuś tył. I to wszystko otrzymujemy za jednym przyciśnięciem pilota od telewizora, siedząc wygodnie w fotelu.
Z moich obserwacji wynika, że do nastolatków najbardziej trafia program „Pamiętniki z wakacji”, ukazujący przygody wakacyjne różnych grup przyjaciół, oraz serial „Kocham. Enter”. Obawiam się, że dzieci pozostawione same sobie będą czerpać wzorce właśnie z tych programów. Fakt, że w jakimś stopniu są zgodne z rzeczywistością, ale oby nie były odniesieniem, gdy nasze pociechy postanowią rozwiązać swój życiowy problem.
Za każdym razem, gdy dzielę się z Państwem swoimi spostrzeżeniami, wraca jak bumerang kwestia konieczności zabawy i rozmowy z własnymi dziećmi. Z drugiej strony nie popadajmy w skrajność – serial telewizyjny jeszcze nigdy nikogo nie zabił. Często słyszy się, jaką „sieczkę z mózgu” robią filmy i telewizja. Gdy z kumplami, za dzieciaka, oglądaliśmy film „Rambo” każdy chciał być komandosem, a za paręnaście lat prawie każdy z nas kombinował jak się wymigać od służby wojskowej. Więc Rodzice i Dzieci – we wszystkim umiar!
ZGADZAM sie z Pania w 100%
Chcialem dodac tylko, co do bajek dla najmlodszych.
Mam syna 3 letniego i córeczke roczna:
I ogladajac program MiniMini+ i nie tylko, wiele razy, stwierdzilem ze jest bardzo duzo kanalow dzieciecych w ktorych to nakladaja nacisk na edukacje dziecka, nawet j.angielskiego od podstaw podstaw i to wlasnie dla najmniejszych. DZIEKI POZDRO