Po co komu szkoła? Na takie pytanie usiłuje znaleźć odpowiedź bohater zabawnej książki pani GRAŻYNY BĄKIEWICZ.
Bo tak naprawdę to nie wiadomo, o co chodzi. Biedne, małe dziecko posyłane jest na siłę do jakiegoś nudnego miejsca. Tam każą mu siedzieć w ławce, prostować plecy, wykonywać polecenia pani nauczycielki. Koszmar! A na placu zabaw jest tak przyjemnie. Dorośli nawet nie wiedzą, co tracą unikając takiej zabawy.
Albo trzepak przed blokiem. Tam to dopiero tętni życie! Można pogadać z kolegami, robić fikołki, popisywać się przed dziewczynami. Pięknie…
Dylematy siedmiolatka to naprawdę poważna sprawa. Dlatego rodzice powinni podsunąć maluchowi tę wesołą książeczkę. Obiecuję, że wszyscy będą się dobrze bawić podczas tej lektury. Pani GRAŻYNA BĄKIEWICZ jest bowiem mistrzynią lekkiego stylu. KORNISZONKA czyta się z zapartym tchem.
Ale, ale! Kim tak naprawdę jest KORNISZONEK? Otóż chłopiec ten ma oczywiście swoje imię i nazwisko. Właśnie – nazwisko… To ono stało się jedną z przyczyn wielu nieporozumień związanych ze szkołą. Bo nasz bohater nazywa się JACEK OGÓRSKI. Zaraz więc pierwszego dnia w szkole zyskał sobie przezwisko OGÓREK. Dzieci nie mogły sobie darować dręczenia Jacka wierszykiem: ‘’Ogórek, ogórek. Kiełbasa i sznurek.’’ Ogórek przywędrował nawet za Jackiem do domu. Pod słynnym trzepakiem słychać było nawoływania OGÓRKA, a nie Jacka.
I wtedy z okna wychylił się Wojtek, brat Jacka. Poinformował zebranych, że nie ma tu żadnego OGÓRKA. Jest natomiast mały KORNISZONEK. Nikt się wcale nie zdziwił, ze nowe przezwisko przylgnęło do Jacka, a nawet – muszę wam powiedzieć, spodobało mu się.
No a szkoła? Tak naprawdę KORNISZONEK lubił tylko swoją nauczycielkę. To dla niej wytrzymywał ‘’szkolne tortury’’ . Chociaż nie było to łatwe. Aby jakoś dotrwać do końca lekcji wyobrażał sobie, że do sali wpada nagle pan dyrektor, krzyczy coś o pożarze lub złodziejach, a wtedy KORNISZONEK staje się szkolnym bohaterem i ratuje wychowawczynię.
Niestety proza życia była inna. KORNISZONEK był zmuszony przepisywać do zeszytu jakieś haczyki – i to krzywe! Podobno to były literki…
I tak toczą się szkolne przygody KORNISZONKA. Przysięgam, że wszystkie zabawne i podane w dowcipny sposób.
Może dowiecie się w końcu do czego służy dzienniczek ucznia? No do czego? Może do zapisywania ocen i uwag? Tak myślą przeciętniacy. KORNISZONEK miał zupełnie inne pojęcie o roli dzienniczka. Warto poczytać, aby dowiedzieć się, jakie.
A co robi uczeń, kiedy nie daj boże, nudzi się na lekcji? Nie wiem, co robią inni, ale KORNISZONEK rysuje kreski stąd do końca kosmosu i z powrotem. I jeszcze pani mu w tym przeszkadza…
Tato stawia za przykład Wojtka. Pewnie, że KORNISZONEK chciałby być takim dobrym uczniem, jak on. Ale nie jest. Wykorzystuje jednak brata do odrabiania lekcji. Robi to w bardzo sprytny sposób. Warto zajrzeć do książki, żeby przekonać się o tej ‘’pedagogicznej innowacji’’.
A, jeszcze MIETEK! KORNISZONEK spotyka go na swej drodze i postanawia wykorzystać. Bo fajnie by było nie uczyć się i wszystko umieć, prawda? Powiem tylko tyle. MIETEK jest czarodziejem…
Autor © : Beata , napisz do autora : email