Polska oszalała!! Psujemy wszystko co dobrze funkcjonowało. Pytanie tylko: dlaczego? Czy taka nasza mentalność? Wzorujemy się na działaniach, którzy inni uznali za niewypały, a my je ochoczo wdrażamy? Cokolwiek by powiedzieć, nie zmienia to faktu, że walimy głupotę za głupotą.
Pozostaje nam, szarkom tyko ponarzekać, bo nawet jak zbierzemy wystarczającą ilość podpisów to rząd ma nas w d…. .
Sześciolatki zaczynają naukę wcześniej, niż ich koledzy z poprzednich lat. Ma to pozytywnie wpłynąć na ich przyszłość. Będą się szybciej rozwijać, będą mądrzejsi od małego, dogonią Europę. Fakt, brzmi nieźle. Ciekawe tylko, co na to same dzieci? Czy rzeczywiście są takie szczęśliwe, że zamiast bawić się beztrosko i czuć bezpiecznie z rodzicami czy babciami, wstają pięć dni w tygodniu z samego rana i ciężkim plecakiem witają szkołę? Czy są zadowolone, że zamiast znajomych zabawek, miłości babci głaszczącej po głowie czy po prostu najzwyczajniejszego beztroskiego dnia małego dziecka, już uczone są rywalizacji, oceniania i radzenia sobie z odrzuceniem?
Ktoś może powiedzieć: nie przesadzajmy, tylko rok różnicy to nie tragedia. Może, ale tylko dla niewielu. Reszta nie jest gotowa emocjonalnie na taki krok. I, do cholery – większość psychologów i pedagogów tak uważa!! Nie możliwe, by wszyscy oni byli niedouczeni!!
Jednak klamka zapadła. Ciekawe czy ktoś zastanowił się, co będzie z tymi dziećmi potem. W jakim stopniu ta przyśpieszona dorosłość wpłynie na ich psychikę? Ile wyrośnie nadpobudliwych młodych lub już dorosłych, zamkniętych w sobie, nie radzących sobie z nauką, sfrustrowanych czy zwyczajnie nieszczęśliwych ludzi? Prawda, nie można generalizować i przeginać w osądach, jednak skracanie dziecku rodzinnego dzieciństwa na pewno będzie miało jakiś wpływ na jego charakter i emocje.
Przypomnijcie sobie swoje dzieciństwo, swój pierwszy dzień w szkole czy przedszkolu. Ilu z was było tak szczerze zadowolonych? Kto z radością wstawał rano? Dla wielu z nas już samo przedszkole było nielubianym miejscem. A tam przecież tylko zabawa, bez lekcji i obowiązków. To pytam się: jak sześciolatki mają być zadowolone z wcześniejszego pójścia do szkoły?
Kawał naszego życia zajmuje nauka. Przedszkole, podstawówka, znienawidzone gimnazja, liceum, potem ewentualnie studia. Do tego jeszcze dodatkowe zajęcia, kursy i samoszkolenia. Każdy z nas, i tu nikt się nie wyprze (pod warunkiem, że nie miał totalnej traumy), z rozmarzeniem wraca do dzieciństwa. Do chwil, kiedy jedynym problemem była zepsuta zabawka czy przekonanie mamy na jeszcze jeden kawałek czekolady. Czy ktoś wspomina kierat szkoły za małego? Stres, tęsknotę za rodzicami i swoim pokojem? Nikt. O tym nie chcemy pamiętać.
Czeka to każdego z nas. Fakt. Ale po co to przyśpieszać???!!!! Poczekajmy, dajmy dzieciom szansę rozwinąć się, a same będą chciały iść do szkoły.
Placówki nie przygotowane, ale po co je zmieniać, jak w przedszkolach istnieje sprawdzony i dobrze działający system, są odpowiednie ławeczki, dywany, zabawki i obiadki. Czy jest sens wydawać pieniądze na to samo ale w budynkach szkół podstawowych? Może jestem głupia, ale nie widzę tu najmniejszego sensu! Jak już wydać kasę to np. na udoskonalenie szkół. Ile podstawówek jest bez świetlicy, stołówki lub porządnej sali komputerowej? Dlaczego rząd nie skupi się na tym, tylko wykłada kasę na nowe małe ławeczki, dywaniki i zmusza, by dyrektorzy szkół zabierali świetlicę na rzecz specjalnej klasy dla sześciolatków?
Brak słów. Normalnie brak słów. Sprawy tak logiczne, że większość z nas je rozumie, dostrzega i włosy z głowy sobie wyrywa, że jest inaczej.
Proponuję, zgodnie z panującymi trendami narzuconymi nam przez rząd, wprowadzić obowiązkowe lekcje angielskiego dla każdej ciężarnej. Można przystosować np. świetlice środowiskowe, zamieniając je na lekcje dla najmłodszych. Krzesło i dobre słuchawki przykładane do brzucha, z których będzie płynąć melodyjny głos anglistki : mother, dad, I want to drink milk.
Szykujcie się przyszłe matki! Tu nie ma żartów.
I pierwsze koty za płoty, rok minął szkolny i jak te sześciolatki to przeżyły? Czy aż tak źle im było? Pogubiły się? Nie dały rady? Ano nie, nie przesadzajmy wszyscy i nie róbmy z naszych dzieci kaleki. Moja córcia dała radę i jest zadowolona. Pani miła, inne dzieci też.
Bzdury!!! Mój syn dopiero pod koniec roku trochę sie otworzył. Ogólnie zestresowany i raczej z niechęcią tam chodził. Dzieci w tym wieku powinny spędzać czas beztrosko z rodzicami albo ewentualnie w przedszkolu, bez parcia na już na naukę. Nie raz słyszałem rodziców jak mówili do swoich maluchów: teraz to sie musisz juz uczyć, teraz to powazna sprawa. I jak taki maluch ma nie czuć sie zestresowany??????
I co, sześciolatki w szkole. Okazuje się, że nie wszystkie dają radę. Z moim dzieckiem chodzą 6-latki, które nie wiedzą jak wygląda litera A. A darmowy elementarz jest na poziomie zerówki. Nie widzę w tym wszystkim sensu.
Rząd powiedział, żę nawet referendum nie zrobi. Nie zmienią juz tego bo za dużo kasy włożyli w przygotowania.
Tusk mądrala, co dzieci ma już odchowane!!!!!
Moja córka całkowicie nie nadaje się do szkoły w wieku 6 lat. Jest mocno przywiązana do mnie, całe dnie chodzi smutna w tej zerówce obowiąkowej juz. Naprawdę świety start w naukę!!! Brawo Tusk!