Tadek niejadek

3
1133

Moje dziecko nie pije herbaty. Mój synek nie znosi chleba. Moja córka nie tknie owoców i warzyw. A moje dzieci jedzą tylko dwie zupy i frytki. Ciągle to gdzieś słyszymy w naszej rodzinie czy u znajomych lub u znajomych naszych znajomych.

Dzieci niejadki – małe wybredne istoty.

My dorośli także nie lubimy wszystkich potraw, ale wachlarz tych , które konsumujemy jest ogromny. Natomiast gdy u dziecka jest odwrotnie – to tworzy się problem. Dla rodziców jak i dla dziecka.

Tylko dwie zupy – czyli pomidorowa i np. rosół. Gotujemy je więc naprzemiennie. A dla urozmaicenia, frytki. Logicznie myśląc, po około miesiącu nie bylibyśmy w stanie patrzeć na te dania. Bo ile można jeść w kółko to samo? Lecz dzieci tak potrafią. Przez kilka miesięcy na śniadanie kanapka tylko z dżemem truskawkowym. Nic innego. Albo naleśniki na kolację – trzy miesiące z rzędu. Upodobania kulinarne dzieci zadziwiają nas często i wymagają od nas tzw. gimnastykowania, by przemycić jakieś inne produkty. Prosimy, grozimy czy przekupujemy – metody są różne, cel jeden – urozmaicić dietę dziecka. Głównie dla jego zdrowia i po części dla naszej wygody. Koniec z gotowaniem dwóch obiadów!

Jak więc przekonać naszego Tadka – niejadka, by choć trochę poszerzył swoje smaki? Poniżej kilka sposobów:

  1. Przekonujemy o wartości zdrowotnej danego dania. Są dzieci na które to idealnie skutkuje. Gdy np. chcemy by spróbowało kiełek, tłumaczymy mu w prosty sposób, że to bomba witaminowa i jak będzie ją jadł to żyć mu się będzie długo i zdrowo. A orzechy, gdy je jemy, sprawiają, że stajemy się mądrzejsi i wtedy łatwo można zostać naukowcem (jeśli to marzenie twojego dziecka). I.t.d. Ta metoda działa na dzieci szczególnie uzdolnione, mądre, które poszerzają swoją wiedzę na temat otaczającego ich świata i ich samych.
  2. Niech jedzenie będzie wesołe i kolorowe. Zacznij od zastawy: talerze, miseczki i kubki. Bez problemu można kupić, np. zestawy śniadaniowe z ulubionymi bohaterami z bajki czy malowane w różne zwierzątka, kształty i kolory. Herbata w kubku z Myszką Minnie, podana z kolorową słomką do picia, na pewno będzie smaczniejsza dla naszej córki. A przynajmniej jest dużo większa szansa, że będzie chciała spróbować. Do obiadu przekonamy dzieciaki fikuśnymi sztućcami. Kanapki podajmy na wesołych talerzach i niech mają ciekawy kształt (żaden problem wyciąć z kromki chleba np. auto czy koło). Można także układać jedzenie na talerzach w sposób przedstawiający jakiś obrazek. Są nawet do kupienia talerze z nadrukiem głowy, gdzie dziecko może z jedzenia zrobić oczy, buzię, włosy czy uszy. Pełno zabawy i szansa na to, że dziecko chętniej spróbuje nowych rzeczy. Ta metoda zadziała najlepiej na dzieci, które lubią nowe wyzwania, chętnie malują, lepią, są wzrokowcami i ma dla nich znaczenie w co się ubiorą, jaką mają zabawkę czy np. z którego kubka będą pić.
  3. Przemycanie. Czyli nic innego jak w zakamuflowany sposób podać dziecku nowe produkty. I tak np. odrobinę kiełek ukryte pod żółtym serem, herbata ale z sokiem malinowym czy trochę keczupu w ulubionym hot-dogu. W tym temacie najłatwiej jest coś przemycić w zupie. Do ulubionej dziecka dodać makaron o fikuśnym kształcie, nielubiane brokuły zmiksować choć troszkę w zupie jarzynowej. I.t.p. Trzeba kombinować. Najpierw po trochu, by dziecko przyzwyczaiło się do nowego smaku. Z czasem zacznie go akceptować, wtedy możemy zwiększyć porcje. To sposób na wszystkie dzieci!
  4. Zamiana. Czyli zastępowanie jednych produktów podobnymi. Jeśli nasz syn lub córka ciągle chce jeść frytki smażone na głębokim oleju, to możemy zastąpić je pieczonymi ziemniakami. Nie lubi pomidorów – dajmy mu keczup. Nie może się obejść bez czekolady – trzeba nauczyć je jeść gorzką, a chipsy wymieniamy na płatki śniadaniowe, równie chrupiące, za to znacznie zdrowsze.
  5. Dawajcie przykład. Niech wasze dzieci widzą co jecie. Oczywiście głównie przy wspólnym posiłku ale także pomiędzy. Jakieś jabłuszko, podgryzanie pestek słonecznika lub twarożek na kolację, który jecie ze szczególnym smakiem. Jest szansa, że nasz potomek zechce nas naśladować i będzie chciał popróbować tego, czym my się zachwycamy.
  6. Wspólne gotowanie. Pieczcie razem muffinki. Gdy w rondelku bulgocze sos do mięsa, pozwólcie dziecku dodać odpowiednią przyprawę. Do kolacji poproście o pomoc przy smarowaniu chleba masłem. Taki współudział w czynnościach kulinarnych wzbudzi ciekawość smaku i maluch będzie chciał spróbować co sam przygotował.
  7. Sposób 7, 8, 9 … – to metody raczej nie zalecane przez pedagogów i żywieniowców. To próbujemy przekupić dziecko – jak zjesz to dostaniesz super prezent. Albo stosujemy karę – nie zjesz tego , masz zakaz grania na komputerze. O karze cielesnej nie chcę nawet wspominać, bo to już patologia. Jeśli jednak zastosować którąś z powyższych metod, musimy mieć świadomość, że nie uczymy dziecka nowych smaków tylko je do tego zmuszamy. A taka forma prowadzi donikąd. Pogłębia tylko niechęć do jedzenia i może odbić się to na przyszłym kulinarnym życiu dziecka. A przecież jedzenie to nie trauma lecz czysta przyjemność.

Myślę, że nie ma co panikować gdy dziecko je monotematycznie. Podawajmy mu w tym czasie zestaw witamin odpowiedni do wieku i jeśli rośnie i ma prawidłową wagę – nie martwmy się zawczasu. Próbujmy oczywiście cały czas uczyć je nowych smaków, lecz róbmy to powoli i cierpliwie.

I pamiętajmy – nic na siłę. Nie che niech nie je. Przyjedzie czas , gdy samo będzie chciało próbować innych potraw. Bo czy znacie dorosłego, który żywi się tylko jedną zupą, hot-dogami i kanapkami z nutellą przez cały czas?

Smacznego! I cierpliwości.

Łóżka dla dzieci

3 KOMENTARZE

  1. Nie znoszę takich artykułów. Wszędzie jest to samo. Ukrywanie kiełków pod serem? Kto tego nie zauważy?? Kolorowe talerzyki?? Pewnie, że się spodobają, ale przynajmniej mój syn poprzestanie na zachwycie nad zastawą i niczego z niej nie zje. Wesołe kanapki z twarzyczkami z warzyw?? Dobre żarty. Wspólne robienie ciasteczek, gotowanie? Często i pasjami. A je i tak tylko potrawy w jednym kolorze: suchy ryż, względnie jakąś kaszę (bez sosu!!), frytki, kanapki z białego pieczywa (!!!) z serem, albo dżemem, jajko w każdej postaci (to akurat wyjątek), omlet z dżemem. Acha, i banana. Tylko w lodach i innych słodyczach nie przeszkadza mu mieszanina kolorów (dzięki ci, przedszkole!!). To jest naprawdę wszystko. Jak chcę mu dać inne danie to za pomocą jakiegoś szantażu, względnie przekupstwa. Super?

    • Wszystko zależy od dziecka: na jednego działa to a na drugiego tamto. Moje dziecko nie lubiło bananów. Gdy pomogło mi przygotować i upiec muffiny z bananem – wcinało, aż się uszy trzęsły.
      Musi Pani znaleźć co działa na pani pociechę!

  2. a czy zauważyliście, że dziwna mania wybrzydzania i niejedzenia jest głównie w rodzinach bogatszych? nie widziałam jeszcze żeby dzieci z rodzin biednych czy wielodzietnych grzebały po talerzu widelcem i przewracały oczami. Tam się po prostu je to co jest, jakby tą całą bandę rozpuszczonych niejadków oddać na miesiąc do takiej rodziny to myślę (z niekłamanym złośliwym uśmiechem na twarzy), że szybko wyprostowałaby im się droga do nieba – znaczy normalnego jedzenia

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Wpisz swojeimię