Szpital – kojarzony zazwyczaj ze złymi przeżyciami, okropnym jedzeniem, często nazywany „umieralnią”. Większość z nas zapomina, że jest to jednak miejsce gdzie mamy podreperować nasze zdrowie, że pracują tu ludzie, którzy pomogą nam wyjść z choroby czy nauczą jak sobie z nią radzić.
Fakt – wiele polskich placówek zdrowia odbiega daleko od np. skandynawskich standardów, jednak są też i takie, gdzie pacjent traktowany jest z szacunkiem i należytą uwagą. I skupmy się teraz na takim właśnie szpitalu. Takim, do którego ma trafić nasze dziecko.
Niemowlak – najmłodsze pociechy ze skierowaniem na pobyt zawsze udają się tam zazwyczaj z mamami. W wyjątkowych sytuacjach zdarza się, że matka nie może lub nie chce spędzić tego trudnego dla dziecka czasu. Zależnie od placówki szpitalnej, rodzic ma lub nie, zapewnione miejsce do spania. Często trzeba spać na własnym materacu na podłodze. Sytuacja jest identyczna z dzieckiem w każdym wieku, muszącym leczyć się pod nadzorem lekarzy.
Co zabieramy? – Podstawą są wszystkie niezbędne akcesoria i kosmetyki. Pieluchy, własne mleko (jeśli nie karmimy piersią), kaszki, oliwki czy pałeczki do uszu. Oczywiście ulubione przez dziecko zabawki i kocyk, jeśli jest takowy. Wbrew pozorom, pobyt w szpitalu z niemowlakiem często jest łatwiejszy. Konkretnie: dzieciak do roczku zabawi się nawet wyglądając przez okno, oglądając kolorowe plakaty na ścianach czy zmianą pozycji z leżenia na ręce mamy. Maluch, który nauczył się już chodzić będzie trochę trudniejszy, gdyż spacerowanie ciągle w tym samym pokoju szpitalnym może szybko się mu znudzić. Trzy-czterolatek najszybciej zainteresuje się nową zabawką, warto więc zainwestować trochę i kupić coś nowego na pobyt w placówce zdrowia. Jeśli dziecko nie ma specjalnej diety możemy umilić mu pobyt ulubionymi smakołykami.
Starsze dzieci – tu dużo zależy od charakteru: spokojne dziecko spędzi czas rysując, czytając, grając w gry planszowe, na tablecie czy laptopie mamy. Natomiast ruchliwy i nie do końca usłuchany syn lub córka może przysporzyć nas i personel szpitalny o ból głowy. Powinniśmy się, więc odpowiednio przygotować i zapewnić takiemu urwisowi atrakcje, by przetrwać względnie pobyt w szpitalu.
Co zabieramy? – Zawsze ulubione zabawki, które sprawiają, że dziecko czuje się trochę bezpieczniej w obcym sobie miejscu. Dla młodego malarza nie zapomnijmy o zestawie kredek i dużej ilości białych arkuszy. Budowniczy syn niech tworzy budowle między porannym a wieczornym zastrzykiem. Dobrym, a nawet niezbędnym sprzętem jest laptop lub tablet. Można na nich oglądać ulubione i nowe bajki oraz grać w gry – taka atrakcja zainteresuje każdego dzieciaka i pozwoli mu oderwać się od szpitalnej rzeczywistości. Sprawdza się to szczególnie u nadpobudliwych dzieci – zajęte grą dają wytchnienie mamie i łatwiej poddaje się zdrowotnym czynnościom. Gry planszowe też są mile widziane, dzieci lubią je, gdyż jest to świetnie spędzony czas z rodzicem lub kolegą z łóżka obok. Dzieci bez diety rozpieszczajmy smakołykami, gdyż kawałek pysznej słodkiej czekolady natychmiast poprawia nastrój. Dla cukrzyków polecam kakaowe ciasto ze stevią i mieloną fasolą.
Podstawą są oczywiście książki: często w domu nie mamy czasu czytać dziecku przed snem. A to za późno się położyliśmy, a to to jeszcze wiele spraw do ogarnięcia przed nocą czy zwyczajne nie mamy już siły po całym dniu. Pobyt w szpitalu wszystkie te czynniki niweluje: jesteśmy z dzieckiem 24 godziny, w jednym pomieszczeniu i nie wiszą nad nami żadne obowiązki domowe. Czytajmy, więc dziecku przed snem, a nawet w ciągu dnia jeśli będzie chciało. Jeśli leżymy w pokoju z innymi pacjentami może oni też chętnie wsłuchają się w fascynującą historię?
Okazujmy dziecku czułość, dużo czułości. Dla niego zastrzyki, badania przy pomocy dziwnych urządzeń , obcy ludzie zaglądający mu w gardło, ucho i oko to nadmiar wrażeń pełnych strachu i stresu. Dzieciak musi wiedzieć, że jest bezpieczny, a taką świadomość zapewni mu tylko obecność ukochanego rodzica. Nie zostawiajmy dzieci samych w szpitalu. Wiadomo, że czasem nie ma wyboru, ale warto pokombinować i na te kilka dni załatwić sobie urlop w pracy, opiekę dla drugiego dziecka, które śpi bezpiecznie w domu i pomóc synkowi lub córce w tych trudnych dla niego chwilach. Jeśli naprawdę nie pozwalają na to warunki czy personel szpitalny zostać nam na noc, to bądźmy z dzieckiem tak długo, aż zaśnie. Potem po cichu wymknijmy się, by wcześnie rano znów przy nim być. Warto mieć na uwadze, że pomysł hartowania dziecka, by radziło sobie samo jest nieprzemyślany jeśli chcemy zastosować go w szpitalu. Może to przynieść więcej szkody niż pożytku. Takie nauki samodzielności zostawmy np. na wycieczkach czy koloniach, a nie w miejscu gdzie otaczają dziecko widoki innych chorych, cierpiących, płaczących i lekarze robiący codziennie badania.
I na koniec nie zapomnijmy również o nas samych – rodzicach. To udowodnione, że w przypadkach stresujących związanych z własnym dzieckiem, adrenalina buzuje na wysokich obrotach i rodzic spina się, by całą energię spożytkować na pomocy dziecku. Ale, po pewnym czasie, zwłaszcza gdy pobyt w szpitalu przedłuża się, nasze moce mogą szybko spadać. Nie możemy sobie na to pozwolić. Trzeba mieć drugą osobę, która wymieni się z nami na kilka godzin, byśmy mogli udać się do domu i porządnie wykąpać się, zdrzemnąć, zjeść konkretny posiłek, pobyć z drugiem dzieciaczkiem czy chwilę zrelaksować się przy dobrej kawie. To naprawdę dużo daje, wracamy potem w mury szpitalne naładowani i gotowi do poświęcenia całej uwagi choremu dziecku. Bo ostatnie czego byśmy chcieli to własna choroba, brak siły do opieki i wylądowanie z gorączką w łóżku we własnym domu.
Podsumowując: dziecko w szpitalu to sprawa stresująca dla obojga: rodzica i dziecka. Jeśli mądrze się do niej przygotujemy to pobyt przebiegnie sprawnie. Wszystko zależy też od stopnia zachorowania dziecka, bo to decyduje o długości pozostania w placówce zdrowia. Nasz potomek musi być na pierwszym miejscu, a my zaraz za nim, gdyż od naszej mocy przerobowej zależy również komfort dziecka podczas nieuniknionego pobytu w szpitalu.
Zgadzam się, najlepiej być przygotowany, mieć w orężu zabawki, te ulubione i choć jedną nową. Ja sie nie ma męża czy partnera to babcie poprosić o pomoc lub koleżankę, siostrę, ciotkę. Dłuższy pobyt w szpitalu musi nam ktoś pomóc. Jak jak leżałam z Antosiem, to parę razy wymieniła mnie przyjaciółka i to dużo dało.