Doodle Farm

Wstęp

doodle – (ang.) gryzmolić, bazgrać; gryzmoły, bazgroły

Oto kolejna teoria stworzenia świata. Bóstwo znane jako Doodle God po tym, jak nabazgrało świat, nie było do końca zadowolone ze swojego dzieła. Stwierdziwszy, że Ziemia jest „cóś taka pusta” postanowiło zapełnić ją zwierzętami. Szczęśliwym trafem w okolicy pojawił się statek kosmiczny obcych z transportem „bestyj wszelakich”, który z niewielką pomocą sił nadprzyrodzonych (to znaczy Doodle God trafił go piorunem) rozbił się był na naszym globie. Ocalałe z katastrofy zwierzaki zapoczątkowały ewolucję, a nieszczęsny pilot kosmicznej arki stał się pierwszym w historii… farmerem.
W jego rolę wciela się gracz, którego zadaniem jest łączenie istniejących już gatunków, by powstały z nich nowe. Znacie? To zagrajcie.

Gra Doodle Farm w darmowej wersji jest dostępna na: App Store, Google Play.

Gdy zaszczeka kot, a indyk zakwiczy

W poprzednich grach z serii „Doodle” tworząc nowe elementy przyczynialiśmy się do rozwoju różnorodnych dziedzin: fizyki, chemii, kultury. Wzięliśmy nawet czynny udział w walce Dobra ze Złem (raz po jednej, raz po drugiej stronie). Grając w Doodle God mogliśmy nawet wczuć się w rolę Świętego Mikołaja (dodatek Run, Santa, run), a w Doode Devil poczuliśmy się jak prawdziwy „niszczyciel światów”. W obu grach mieliśmy do czynienia również ze zwierzętami, nawet fantastycznymi, ale dopiero teraz, w Doodle Farm grają one główną rolę.

Kto grał w Alchemy Genetics doszedł zapewne do wniosku, że sposób rozumowania Matki Natury (czytaj: twórców gry) dla zwykłego śmiertelnika może być całkiem niepojęty. Grając w Doodle Farm również będziemy mieli okazję do chwili refleksji nad jej, stworzycielki, geniuszem. Może jednak nie ma czemu się dziwić, skoro pierwsze jajo, pierwsza mysz, sardela (wiecie, taki dodatek do pizzy) i robak przyleciały na Ziemię na pokładzie kosmolotu obcych…
Dla jasności: gry z serii Doodle, jak i te z Alchemy w nazwie to naprawdę fajna zabawa. Zabawa, która polega zarówno na logicznym myśleniu, ale też często na odgadywaniu, jaki był tok rozumowania autorów gry, zakładając, że postanowili oni zignorować podstawową wiedzę z różnych dziedzin nauki. Konia (krowa + jeleń) z rzędem temu, kto wyjaśni, jaki genetyczny cud musiał zdarzyć się, by z połączenia myszy i robaka powstała mrówka. Pewne kombinacje, choć nie mają z zoologią zbyt wiele wspólnego, wydają się jednak całkiem oczywiste (mucha + zebra = ?). Osobną kwestią, a jednocześnie wspólną cechą wszystkich „doodli” jest klasyfikacja elementów: nietoperz w grupie z m.in. orłem i sępem, królik wśród takich egzotycznych zwierząt jak kangur czy panda.

W razie problemów z utworzeniem nowego pierwiastka tutaj znaleźć można pełną listę kombinacji dla Doodle Farm.

Dość czepiania się: Doodle Farm to nie jest w końcu quiz zoologiczny, ale gra „na luzie”, dla ludzi z poczuciem humoru. I w odróżnieniu od swych poprzedniczek nie wymaga filtru kontroli rodzicielskiej.

Technikalia

Doodle Farm pod względem estetycznym jest równie ładna, co jej „krewniaczki”. Ładny jest interfejs, kolorowe ikony także cieszą oko. Prócz listy kolejnych odkrytych kombinacji mamy dodatkową opcję przeglądu wszystkich elementów ułożonych w kolejności alfabetycznej. Nowością w stosunku do poprzednich części jest oznaczanie ikon pierwiastków: czarna ramka oznacza element gotowy do „reakcji” z innym, obwódka z linii przerywanej to pierwiastek, który jeszcze nie ma pary, zaś szara to element „finalny”, którego nie można użyć w żadnej nowej kombinacji. Również i ta gra nie doczekała się na razie polskojęzycznej wersji. Kto nie zna angielskiego i tak może zagrać opierając się na wizualnej stronie programu. Nie dla niego jednak cytaty i przysłowia wyświetlane z każdym utworzonym elementem.

Na koniec uwaga dotycząca wersji programu – tym razem do wyboru mamy dwie opcje: pełną (czyli płatną) i darmową („Lite”), którą będziemy musieli ukończyć przed utworzeniem wszystkich elementów.